Autor: Zuza Kuczbajska – Ślubna Pracownia Warszawa
Czasami dzwonią do nas klienci i pytają, w jak krótkim czasie możemy zorganizować im ślub i wesele? Przeważnie są zaskoczeni, gdy odpowiadamy „7 dni”. Aby ukrócić spekulacje, co to była za uroczystość, poniżej krótki reportaż.
Wszystko odbyło się prawie trzy lata temu. 1 grudnia 2006 roku odebrałam telefon. Początkowo myślałam, że to żart. Jednak moja rozmówczyni mówiła jak najbardziej serio. Zapytała się, czy jesteśmy w stanie zorganizować ślub jej synowi do 11 grudnia. Cóż, takich wyzwań się nie odrzuca. Jeszcze tego samego dnia byłam w domu klientów.
Okazało się, że państwo młodzi muszą przyspieszyć swój ślub z pewnych względów urzędowych. Nie mogli czekać do planowanej, czerwcowej daty. Jednak nie chcieli rezygnować ze swoich marzeń. Żadnych kompromisów. „Jeśli mają być ślub i wesele, to tylko takie jak sobie to zaplanowaliśmy” – pan młody ostro zakończył rozmowy między mną a swoją mamą.
Wobec tego postawiono nam takie wymagania:
– ślub kościelny miał być uroczysty, najlepiej w kościele w centrum Warszawy, mieliśmy zapewnić dekoracje, muzykę (formalnościami zajęli się klienci),
– po ślubie planowany był uroczysty bankiet dla rodziny (ok. 100 osób) w eleganckiej restauracji,
– po bankiecie, najbliższa rodzina i liczni znajomi nowożeńców mieli udać się do klubu, aby spędzić weselną noc w rytmach salsy.
Były to nie lada wyzwania. Jednak daliśmy radę. Sprzyjała nam pora roku. Datę ślubu w kościele wyznaczono na 8 grudnia 2006 r. Dzięki pomocy pastora udało się pomyślnie załatwić wszystkie formalności.
Udało nam się ściągnąć najlepszych wykonawców z branży. Z nieukrywanym, miłym zaskoczeniem przyjęli ekspresowe zlecenie. Bankiet odbył się w restauracji na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Były pyszne przekąski, szampan i wino, wielki tort, a czas umilała gra wyśmienitego pianisty.
Najbardziej sen z oczu spędzała nam impreza klubowa. Znalezienie wolnego klubu w piątek, na kilka dni przed imprezą graniczyło z cudem. Jednak namówiliśmy właścicieli jednego z warszawskich klubów w Fortach Racławickich, aby zamknęli dla nas lokal. Sprowadziliśmy z Krakowa „specjalnego” dj’a, który grał najlepszą salsę w Polsce. Zamówiliśmy catering.
Niezwykły klimat klubu, rewelacyjna muzyka i goście, którzy wspaniale tańczyli salsę, to sprawiło, że wesele na pewno zapadło wszystkim w pamięć.
Epilog – wprawdzie wtedy nie szalała świńska grypa, jednak przypłaciłam tę imprezę solidną chorobą. Ale warto było :).
2 Responses
na sylikonowe przyssawki 🙂
Jak są przyczepione te różyczki do ławek w kościele?