Ania i Ismail – wesele z nutką Orientu

Autor: Anna Boroń – Ślubna Pracownia Małopolska

Trudne wyzwania
Państwa Młodych poznałam półtora roku przed ślubem. Po szybkich wstępnych formalnościach przystąpiliśmy do pracy i już prędko się okazało, że jest to para idealna do współpracy :). O wszystkim decydowała Panna Młoda a Pan Młody kwitował miłym uśmiechem i mailami: „Thank you, ok, very good.”

Kraków Ania Ismail 2014

Początkowo Państwo Młodzi chcieli wprowadzić więcej elementów marokańskich – głównie kuchni marokańskiej. Ponieważ jednak w Krakowie nie ma restauracji typowo marokańskiej, zorganizowanie cateringu okazało się trudne. A przede wszystkim nie mieliśmy pewności co do oryginalnego smaku. Udało mi się dotrzeć nawet do środowiska Marokańczyków mieszkających w Krakowie, którzy autorytatywnie i ze smutkiem stwierdzili, że w Krakowie takiej kuchni nie znajdę. Istniała jeszcze iskierka nadziei, kiedy moja koleżanka (żona Marokańczyka) oświadczyła, że zakłada restaurację marokańską – niestety do wesela nie udało się jej założyć.

002AI
Państwo Młodzi więc zrezygnowali z tego pomysłu i pozostali przy elementach marokańskich – przywieźli dla gości, jako prezenciki, małe tajin. Natomiast na wesele mama Pana Młodego przywiozła pełno słodyczy orientalnych, które cieszyły się ogromną popularnością.

W gąszczu formalności
I pomyśleć, że o mały włos ślub by się nie odbył.

ślub w Krakowie

A była to wina zawiłych formalności i księdza, który pomylił daty ślubu. Fakt, że młodzi nie byli typową parą: poziom komplikacji związanych z zamieszkaniem, miejscem ślubu, wyznaniem itd. – był poziomem „hard”. Ostatecznie wszystko się udało, ale ostatni miesiąc spędziłam na wizytach w kurii, parafii, telefonach, podczas gdy dokumenty krążyły między Szwajcarią, Gorzowem (nie wiedząc czemu) i znów Szwajcarią. Natomiast ksiądz coraz bardziej naciskany, bo to już tydzień do ślubu a dokumentów nie ma, stwierdzał, że wszystko jest w porządku, i że wszystko będzie na czas, spokojnie dokumenty dojdą… w sierpniu. Ale ślub jest w czerwcu!!! Wtedy dopiero poczciwy proboszcz zrozumiał, że chyba naprawdę zawalił i posłał dokumenty przez księdza, który akurat leciał do Krakowa. Kiedy dokumenty dotarły, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Niestety wtedy rektor kościoła, w którym miał być ślub oświadczył, że dokumenty przyszły za późno, że teraz on wyjeżdża, że wszyscy jesteśmy nie poważni, że jak to tak wszystko na ostatnią chwilę. Nie mógł uwierzyć, że formalności Młodzi zaczęli załatwiać rok wcześniej. Na szczęści ślub cywilny Ania i Ismail wzięli wcześniej w Szwajcarii – bo obawiam się, że trudności byłby też ogromne.

Ostatnie przygotowania
Natomiast reszta przygotowań szła spokojnie swoim torem. Na tydzień przed ślubem Państwo Młodzi przyjechali do Krakowa, aby wydać ostatnie polecenia i dopilnować prac.
Kilka dni przed ślubem, jak to mam w zwyczaju, obdzwoniłam wszystkich podwykonawców czy są w gotowości. A tu niespodzianka – zmienił się menager lokalu a umowa na wykonanie tortu, gdzieś przepadła. Na szczęście zdążyliśmy wyjaśnić sytuację.

Wielki finał
Dzień wcześniej przyjechała do mnie Agnieszka z oddziału na Śląsku, aby pomóc w koordynacji. Wydawało się, że nic nas nie zaskoczy, gdyż plan dopięty był na ostatni guzik. Z rana przywitał nas straszny upał. Mimo, że przygotowania rozpoczęły się wczesnym rankiem, czuć było w powietrzu narastające gorąco.

wesele upał Kraków

Od godz. 11 zaczęłyśmy czuć lekki niepokój, gdyż umówionych podwykonawców ciągle nie było na miejscu. Za chwilę rozdzwoniły się telefony od cukierni, że pomylili lokale, od dekoracji, że pomylili zjazd z autostrady. Robiło się co raz goręcej. Niestety musiałam zostawić Agnieszkę samą na placu boju i pojechałam do kościoła przypilnować przygotowań. Tu upał też dawał się we znaki, słońce prażyło żywym ogniem. Najtrudniej mieli fotograf i kamerzysta – zrobienie dobrych ujęć w takim świetle to mistrzostwo świata :).
Reszta przyjęcia upłynęła we wspaniałym nastroju, choć słońce nie opuszczało nas do późnego wieczora :).

wesele w Krakowie

Z powodu upału lodówki nie nadążyły z chłodzeniem i ok godz. 20 odkryłyśmy z przerażeniem, że tort zaczyna nam się skraplać! Była to ironia losu gdyż Panna Młoda najbardziej obawiała się, aby tort nie był zamrożony. My miałyśmy inny problem :). Na szczęście wszystko się udało a tort był wspaniały :).

tort weselny upał
Nad ranem goście zaczęli się rozjeżdżać. Także do 6 rano udało nam się zakończyć wszystkie prace porządkowe. I znowu zastał nas świt. Po 24 godzinnym dniu pracy byłyśmy porządnie zmęczone, ale zadowolone: kolejne piękne wesele za nami:)

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on whatsapp
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *