Bardzo często klienci konsultantów ślubnych odcinając się od tradycji regionalnych, czy ogólnopolskich, chętnie sięgają po wzorce zachodnie, jako te nowoczesne i modne. Nie jest to oczywiście nowy syndrom, towarzyszył on polskiej kulturze już od wieków i poddany został licznej krytyce zarówno przez pisarzy jak i socjologów. Jakby to powiedział Gombrowicz „wszystko, co powiemy, jest biedne i bose”¹. Wieczne poczucie niższości Polaków zwłaszcza wobec największych państw Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, powoduje, że wszelkie „nasze tradycje” są pojmowane jako zaściankowe i błahe, natomiast zachowania i zwyczaje świata zachodniego jawią się jako atrakcyjne.
Tendencja ta jest widoczna na wielu polach, nie tylko weselnym. Ten syndrom odzwierciedlają takie „święta” jak Halloween, czy walentynki. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że cały świat zachodni, do którego należy również Polska, podąża w stronę jednoczenia się kulturowego, które jak pisze Huntington
„zakłada coraz powszechniejszą akceptację wspólnych wartości, przekonań, orientacji, zwyczajów i instytucji przez narody całego świata”².
Dlatego czerpanie z kultury zachodniej nie powinno nikogo dziwić. W rozumieniu panien młodych obce zwyczaje pozwalają nadać poszczególnym elementom ślubu wymiaru bardziej symbolicznego i doniosłego. Konsultant ślubny musi się wykazać znajomością przeróżnych przesądów i obyczajów zarówno amerykańskich jak i europejskich.
Z najbardziej popularnych zapożyczeń, można wymienić:
- druhny w łososiowych sukienkach wchodzące w orszaku do kościoła,
- niebieska podwiązka na nodze panny młodej,
- występowanie w stroju panny młodej czegoś białego (symbol czystości uczuć), czegoś niebieskiego (kolor ten wróży wierność wybranka i zapewnia potomstwo), czegoś pożyczonego (dla zapewnienia przychylności rodziny męża), czegoś starego (by w trudnych chwilach nie zabrakło pomocy krewnych i przyjaciół), czegoś nowego (symbol dostatku),
- małe dziewczynki w sukience – kopii stroju panny młodej, sypiące płatkami kwiatków podczas wchodzenia do kościoła,
- małych chłopców podający obrączki podczas przysięgi na białych poduszkach,
- zastąpienie ryżu i drobnych monet, którymi obsypuje się nowożeńców przy wyjściu z kościoła płatkami róż, piórkami czy bańkami mydlanymi,
- rozdawanie gościom w formie souvenirów draży w woreczkach albo małych pudełeczkach,
- rezygnację z powitania chlebem i solą na rzecz toastu szampanem.
Co znamienne dość często się zdarza, że powyższe zachowania występują jednocześnie z tradycjami i przesądami polskimi, które przez wiele panien młodych są odbierane, jako obyczaje stricte zachodnie np. prowadzenie do ołtarza przez ojca, w wielu miejscach w Polsce było elementem regionalnej tradycji, ale stało się popularne dzięki amerykańskim filmom. To samo się tyczy większej ilości druhen, choć oczywiście nie w łososiowych sukienkach, bowiem to już jest ewidentne zapożyczenie z kultury amerykańskiej. Wtedy przesądy polskie nie budzą niechęci, oczywiście do momentu, w którym panna młoda nie doczyta się, że dane zachowanie wynika z polskiej tradycji.
Przypisy:
1. L. Nowak, Gombrowicz, Człowiek wobec ludzi, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000, s. 191.
2. S. P. Huntington, Zderzenie cywilizacji, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA są, Warszawa 2004, s. 77.
5 Responses
Z tego co wiem druchny u nas też miały jednakowy kolor sukienek chociaz nie wiem czy akurat łososiowy- więc to nie zapożyczenie a przynajmniej nie amerykańskie.
Niebywale intrygujący punkt widzenia autora. Dobrze napisane teksty i nietypowa szata graficzna. Strona warta uwagi.
Pragnę zauważyć, że już zaczyna się odchodzić od calkiem bialej sukni. Jeszcze za czasów mojej mamy było nie do pomyślenia by suknia miała jakieś ‚kolorowe wstawki’. Za trzy tygodnie borę ślub, wybralam białąsuknię ale moje koleżanki, nie wszystkie ale kilka, wybrało różowe, czerwone a nawet i czarne koronki jako dodatek do sukni. W dalszym ciągu kanonem jest dluga suknia ale czy tak będzie zawsze? Coraz częściej pojawiają się propozycje krótkich sukien podkreślających zgrabne nogi panny mlodej. Jeszcze nie tak dawno temu było nie do pomyślenia by panna młoda weszła do kościoła z odkrytymi ramionami. Obecnie książa nie zwracają na to az tak dużej uwagi.
Słuszne uwagi, dziękuję. Z antropologicznego punktu widzenia tradycja przeważnie się tworzy z tego co dziedziczymy po przodkach i nowych wpływów. To dotyczy zwyczajów, języka, kuchni itd. Dlatego zapewne za kilkadziesiąt a może nawet kilkanaście lat, to co obecnie jest nowe, zapożyczone z innych kultur, wejdzie do kanonu zachowań weselnych. A pojawią się inne pomysły, jak przełamywać zwyczaje.
Co do białej sukni – oczywiście wcześniej w Polsce do ślubu zakładało się stroje ludowe i szlacheckie. Biała suknia pierwszy raz została założona przez brytyjską królową Wiktorię w 1840 r.! Od tego się zaczęła najpierw moda, a później zwyczaj zakładania białej sukni do ślubu. Czyli nasza „biała” tradycja ma dopiero 150 lat i pochodzi z Wlk. Brytanii :).
Te czerpanie z innych kultur sięga daleko, niektóre zwyczaje, obecnie uważane za tradycyjne, też nie wywodzą się z Polski i zostały zapożyczone.
Np. sypanie ryżem jest w pewnym sensie zapożyczeniem. Zgodnie ze staropolskim zwyczajem, pomyślność zapewniało bodajże sypanie pary młodej ziarnami zbóż, a i ryż nie zawsze w Polsce występował.
Poza tym, większa ilość druhen (tak jak i drużbów) to faktycznie tradycja występująca w dawnej Polsce, elementem zachodnim jest jednakowy kolor.
Zresztą biały kolor (i obecny kształt) sukni ślubnej to oczywiście też nie rodzimy Polski zwyczaj, tak samo jak welon i rzucanie nim. Kiedyś panny nosiły przecież wianki i nie rzucały ich 😉 Podobnie biała suknia.
Ale to wszystko przecież zostało wchłonięte przez naszą tradycję, tym bardziej zapożyczenia nie powinny dziwić – są naturalnym zjawiskiem.
A do tej listy współczesnych zapożyczeń dodałabym jeszcze rzucanie bukietem kwiatów zamiast welonem.